Nikogo do pijaństwa i przejedzenia nie namawiam...

Zerkam przez okno, śniegu już trochę jest, mróz nam szczypie w nosy, bo wierzę, że uszka pozakrywane dobrze w czasie spacerów! Poza tym - piątek za pasem - i tak mnie naszła ochota narobić Wam tradycyjnego smaku :)

Łapiąc się sama za słówko - tradycyjnego, bo trochę znów o tradycji, która wedle przysłowia, w narodzie zginąć przecież nie może, a przede wszystkim - nie powinna!!! A co do smaku - to już każdy w swoim zakresie, wedle upodobań kulinarnych, rodzinnej kuchni lub zwykłego „widzimisię”! A zatem do dzieła, Kochani - następny weekend karnawałowy przed nami!

Nikogo jednak do pijaństwa i przejedzenia nie namawiam, ale serce mi się ściska, jak sąsiedzi, tudzież przyjaciele fińscy obwieszczają mniej lub bardziej radośnie, że „styczeń miesiącem abstynencji”, a większość produktów kulinarnych zamienia się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w wersje light... Ehh ;)

Nie poddając się jednak presji otoczenia - z lampeczką dobrego miodu pitnego lub pachnącego bigosiku, w pół się skłaniam i do przeczytania niniejszego tekstu nakłaniam!

“Kulig to zabawa jeszcze od Popiela
Ma cel, by każdemu zalala gardziela!” 

O! Takim przysłowiem mogę zacząć, ale jak wspomniałam wcześniej - śniegu dopiero ciu ciut, ale kto wie - może już niedługo będzie go tak w sam raz, aby poczuć atmosferę prawdziwego karnawału - z białym szaleństwem nart, sanek, i nawet tego wspomnianego kuligu - czyli po polsku zapustów!
Zapusty to dawna staroplska nazwa karnawału. Skąd sama nazwa - zapusty? Prawdopodobnie od nazwy bożka Pusta, który to znów został wymyślony w długie wieczory zimy, kiedy to natura odpoczywała, a Słowianie jako naród rolniczy wraz z nią. Wtedy to mieli dużo „pustego” czasu i na wzór boga zabaw i uciechy Dionizosa - powołali, nad kuflem dobrego trunku, do życia Pusta. Pędzili z nim na saniach od sąsiada do sąsiada, od domu do domu, ogałacając spiżarnie i wysuszając piwniczki z napitkami! A, co tam! Pust! Pust! Za Pustem! Stąd prawdopodobnie biorą swą etymologię wyrazy „mięsopust”, „zapust”, może i rozpusta, kto wie?
Legenda to, czy prawda, słowiański bożek Pust nie różnił się od Dionizosa, Bachusa, a samo słowo karnawał też doczekało się swojego polskiego odpowiednika jako - „nawału kar”, które to mogą nas czekać po upijnych zabawach w czasie zapustów :D

Na koniec jeszcze jedna zasłyszana anegdota, opisująca jak w dawnej Polsce ten karnawał faktycznie obchodzono. To opinia posła (wysłanego przez sułtana Sulejmana II Wspaniałego do Polski), po zimowym pobycie przypadającym na czas zapustów: „W pewnej porze roku chrześcijanie dostają wariacji i dopiero jakiś proch sypany im w kościele na głowy leczy takową”.
Wszystko prawda, czy tylko to pomiędzy bajki włożyć? Nie wiem, ale nie da się ukryć, że karnawał - zapusty isniały i istnieją. A więc, Kochani, do piwniczek, odkorkować buteleczki, dobrego jadła nastawiać i cieszyć się tym czasem, kontynuując przecież część naszej tradycji! ;)


Ilustracja - obraz Alfreda Wierusza-Kowalskiego.

Pozdrawiam cieplutko,
skryba ptokowski - Anna Kozar-Poikonen

Popularne posty