Rozmowy PTOKa

W 2021 roku zapraszamy na cykl rozmów z inspirującymi, utalentowanymi i nietuzinkowymi Polkami i Polakami mieszkającymi w Finlandii. Zaczynamy rozmową z Natalią Kozieł-Kalliomäki, malarką i graficzką.

Natalia Kozieł-Kalliomäki absolwentka malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku oraz grafiki na Uniwersytecie Sztuk Pięknych w Helsinkach / Kuvataideakatemia.

Aleksandra Michta-Juntunen przewodnicząca zarządu Polskiego Towarzystwa Kulturowo-Oświatowego w Helsinkach, PTOK ry, autorka bloga Fińskie smaki oraz publikacji dotyczących Finlandii.

 

A.M-J. Zacznijmy od twoich artystycznych początków. Powiedz, jak zaczęła się Twoja przygoda ze sztuką. Czy malowałaś już od dziecka, kiedy zrozumiałaś, że chcesz to robić?

N. K-K. Wow, myślałam, że zapytasz mnie o nieco późniejsze początki. Ale tak właściwie sięgając pamięcią, to rzeczywiście przygoda ze sztuką zaczęła się już od dziecka. To wydaje się dziwne bo w mojej rodzinie właściwie każdy konkretnie zdefiniował swój zawód. No chociaż, mój dziadek był świetnym krawcem, a ciocia malowała piękne obrazy. Myślę, że to kiedy jako dziecko obserwowałam ich przy warsztacie mogło rozbudzić we mnie tą artystyczną zajawkę. Pierwsze przejawy były już w przedszkolu i na trochę bardziej poważnie w szkole podstawowej. Moja nauczycielka plastyki zaczęła mnie wyciągać z grupy ponieważ stwierdziła, że “coś jest na rzeczy”. Wtedy też zaczęłam brać udział w zajęciach w  Pałacu Młodzieży (w Bydgoszczy). Moi rodzice za namową wspomnianej nauczycielki wysłali mnie tam na zajęcia. Zawsze interesowały mnie wszystkie robótki ręczne. Uwielbiałam dłubać i tworzyć coś po swojemu. Mieszkaliśmy w starej kamienicy i pamiętam, że dzieci sąsiadów przychodziły do mnie, żebym pomogła zrobić im zadania domowe na plastykę, a ja naprawdę uwielbiałam te rzeczy robić. Tak więc w domu regularnie działy się jakieś prace twórcze! Byłam też mocno związana z harcerstwem, gdzie ciągle robiłam jakieś plakaty i stale coś malowałam. Czasami miałam na pieńku z rodzicami, którzy zauważali, że trochę za dużo u mnie tej plastyki a zdecydowanie mniej matematyki. Następnym krokiem było gimnazjum. Byłam drugim rocznikiem, który szedł tym systemem nauczania. Byłam prawie pewna, że będę kontynuować swoją naukę w szkole sportowej. Przecież miałyśmy zostać razem z moją siostrą pływaczkami! Oczywiście nic z tego nie wyszło. Moja nauczycielka od fizyki widząc, że na 80-lecie szkoły pokazałam swoją pierwszą małą wystawę prac artystycznych, powiedziała że koniecznie powinnam złożyć podanie do szkoły plastycznej. Moi rodzice początkowo podchodzili do tego pomysłu nieco sceptycznie, ale nie musiałam ich długo przekonywać. Poszłam do szkoły plastycznej. Jak widać ta droga artystyczna zaczęła się bardzo wcześnie. Później było liceum plastyczne w Bydgoszczy i zaraz potem dostałam się na studia do Gdańska na Akademię Sztuk Pięknych. Po Gdańsku była Akademia w Helsinkach. Teraz jak zbieram te wszystkie etapy w jedną całość to widzę, że edukacja artystyczna była naprawdę sporym kawałkiem w moim życiu. 

A.M-J  Dzięki nauczycielce fizyki twoje plany na przyszłość uległy zmianie i nie rozmawiamy dzisiaj o pływaniu, a o sztuce. Można powiedzieć, że swoją pasję zmieniłaś w swój sposób na życie i zawód.

N. K-K Tak, jestem trochę wdzięczna mojej nauczycielce, pani Ćwiklińskiej! To jej sprawka poniekąd. 

A.M-J Czy od początku interesowało cię malarstwo, czy też inne formy?

N. K-K Tak, od początku byłam skoncentrowana na malarstwie. W gimnazjum i liceum oprócz tego musiałam również przejść przez zajęcia z projektowania, rzeźby i kompozycji. Jednak kierunek na studia ASP wybrałam z myślą już wyłącznie o malarstwie.

A.M-J Wspomniałaś o Akademii w Helsinkach, powiedz zatem, jak zaczęła się przygoda z Finlandią.

N. K-K W życiu nie podejrzewałabym studiując jeszcze w Gdańsku, że moja dalsza edukacja artystyczna, a później życie będą właśnie skoncentrowane w Helsinkach.

Zaczęło się od tego, że na drugim roku studiów poznałam mojego, obecnego już, męża Fina. On przyleciał tylko na chwilę, do Gdańska ze swoimi przyjaciółmi z którymi w tym czasie studiował historię. To był dla nich ważny kierunek, ze względu na to nasycenie miasta historią właśnie. Przez przypadek pojawił się w naszej akademickiej knajpie, w której ja miałam spotkanie z koleżankami ze studiów. I tak zaczęła się nasza przygoda. Następnie przez kolejne lata bardzo często podróżowałam między Finlandią i Polską. Na ostatnim roku studiów ocknęłam się, że przecież nie byłam jeszcze na żadnym Erasmusie, tak więc postanowiłam że pojadę. Na uczelni mój pomysł wyjazdu na roku dyplomowym został przyjęty z bardzo dużym zdziwieniem, jednak mimo wszystko, pół roku spędziłam w Finlandii. Wybór Helsinek nie tylko był związany z moim mężem. Tamtejsza Akademia stała wysoko w rankingach i to był naprawdę świetny wybór. Dodatkowo ten semestr w Helsinkach wywrócił mój świat do góry nogami, bo ja przecież miałam być malarzem, a zupełnie przez przypadek zostałam “wrzucona” na grafikę użytkową. Początkowo byłam tym przerażona głównie ze względu na moją wizję studiowania grafiki z Polski. Przez dwa lata mieszkałam w akademiku z moją wspaniałą koleżanką, która studiowała grafikę warsztatową. Dla mnie grafika warsztatowa ograniczała się do rytmicznego dźwięku stukania w blachę i skrupulatnego odliczania sekund przy jej trawieniu w kwasie. Byłam totalnie przerażona, bo ja byłam przecież malarzem ekspresyjnym, pracującym na dużym płótnie i z wielkim rozmachem, a grafika zupełnie mi do tego obrazu nie pasowała. Akademię w Helsinkach uwielbiałam za swobodę studiowania. Wszystkie wydziały były otwarte, a wybór kursów zależał tylko ode mnie. Na polskiej uczelni nie mogłam studiować ilustracji, bo ta była tylko w ramach studiów graficznych. W Helsinkach takich ograniczeń po prostu nie było. Studiowanie grafiki w Helsinkach totalnie przeorganizowało mój sposób patrzenia i odwróciło ten wcześniej ustalony porządek. Bo przecież gdzie ja teraz jestem malarzem? Jestem po uszy zatopiona w materii druku! Ale nie nazwałabym się grafikiem! Myślę, że obecnie nakładanie na siebie naklejek w sztuce zupełnie nie ma znaczenia.

Po semestrze w Finlandii wróciłam do Polski, zrobiłam dyplom i szybko stwierdziłam, że dostanę się na akademię do Helsinek. Wiele osób nie mogło zrozumieć, dlaczego chcę studiować po raz drugi na studiach magisterskich. Zależało mi jednak na tym by móc studiować i eksperymentować w pełnym wymiarze. Jak zaplanowałam, tak zrobiłam, dostałam się na studia magisterskie, które ukończyłam w trzy lata i koniec! 

Recreation centre for old slides


A.M-J
Koniec? A nie początek?

N. K-K Tak, właściwie początek. 

A.M-J Już wspomniałaś, że jesteś po pachy zakopana w grafice, Opowiedz trochę o swojej pracy. Jak się rodzą pomysły na twoje prace, gdzie znajdujesz inspirację.

N. K-K Zawsze się zastanawiam, czy można czerpać inspirację ze wszystkiego i chyba tak jest. Mnie potrafi zainspirować dobra muzyka, stare, już mocno zadrapane czarno-białe filmy, wielkie musicale i ich zestawienia kolorystyczne. Jestem wielką fanką filmów Dziga Vertova np. „Człowiek z Kamerą”. Pociągają mnie jego wizje świata i to jak wykorzystuje w nich efekty specjalne. Uwielbiam mocne kontrastowe zestawienia i dziwaczne kadry, które często odnajduję w jego filmach i fotografii, np. jak u Helmuta Newtona. W poszukiwaniu inspiracji przede wszystkim interesuje mnie struktura i materia. Lubię podglądać rzeczy z bardzo bliska, prawie jak przez szkło powiększające. Im bliżej, tym lepiej. Nawet jak jestem w muzeum to podchodzę do obrazu bardzo blisko, przez co często narażam się osobom pilnującym wystaw. Gdybym mogła obrócić obraz i pooglądać go od tyłu, to z pewnością zainspirował by mnie jeszcze bardziej. Bardzo kręcą mnie przypadki i niekontrolowane działania. Kiedy studiowałam grafikę miałam manię zbierania wszystkich odpadów graficznych, papierów przekładkowych i zabrudzonych gazet. Kiedy z matrycy ściera się farbę to te papiery są całe pomazane. Są na nich ślady odbitych rękawic, kawałków gazy czy dłoni, które często interesowały mnie bardziej niż czysto wykonana odbitka. Zrobiłam dwie czy trzy książki, w których spięłam te wszystkie papiery. Powstała swego rodzaju księga odpadów – taki inwentarz pracy! Mam w pracowni wielką szufladę z napisem „Smaczki” i kilka pudeł, do których lądują ciekawe odpady z mojej pracy. I to często w nich odnajduję pierwsze inspiracje. Wystarczy, że otworzę tą szufladę i mam w niej gotowy plan na kolejny obraz!

A.M-J Czy kiedy zaczynasz pracę i pojawia się pierwszy pomysł, to od początku wiesz jak ma wyglądać efekt końcowy, czy pozwalasz żyć obrazowi. 

N. K-K Zawsze wydaje mi się, że startuję z gotowym planem, ale nigdy nie towarzyszy mi on do końca pracy! Ostatnio miałam zamiar malować białe obrazy i jak widzisz obraz za mną to jest właśnie ten biały obraz (na obrazie dominuje ciemnoszary/czarny kolor przypis AMJ). W pracowni odbijam dużo struktur na papierze japońskim, które później składam na płótnie w formie kolażu.  Zawsze znajduję ten jeden punkt startowy, od którego chcę zacząć i potem dokładam kawałek po kawałku i tak tworzy się całość.


Lots of scratches on that tape, 2020


A.M-J
Wspomniałaś odpady, papier japoński, opowiedz jaką technikę preferujesz.  

N. K-K Ostatnio lubię pracować bardziej na “czysto”. Wcześniej dużo malowałam technikami olejnymi. Podobało mi się, że to jest taka praca “mokre w mokre”, że te obrazy są nieprzyschnięte, że mogę do nich podejść i w każdym momencie mogę coś zmienić. Farba olejna ciągle czeka i jest gotowa do akcji, można ją wytrzeć z płótna i dodać coś zupełnie nowego. Ale już mi się to znudziło.

Teraz pracuję z technikami wodnymi. Używam pigmentów i akryli, do których nie potrzebuję ostrych rozpuszczalników. Mogę śmiało pracować gołymi rękoma i łatwiej kontrolować gęstość farb. Obecnie jestem zafiksowana na punkcie papieru japońskiego KOZO, który sprowadzam prosto z fabryki z Kioto. To super cienki papier, ale niezwykle wytrzymały, przez co świetnie nadaje się do zadań specjalnych. To na nim drukuję, odbijam i wylewam pigment. Gotowe kawałki przyklejam na płótnie i tak tworzę swoje kolaże. Lubię kiedy akryl czeka na mnie, kiedy jest gotowy i szybko suchy, wtedy mogę działać dalej. W ostatniej fazie często używam też kredek!

Many times folded


A.M-J
Nie słyszałam, żeby ktoś tak mówił o akrylu.

N. K-K Nie pytaj mnie o kredki (śmiech). Uwielbiam wąchać kredki. Trzymam je w słoikach w mojej pracowni i zapach wydostający się z tych słoików jest dla mnie niesamowity.

 

Stopped projection 7

A.M-J Kiedyś też wykorzystywałaś, nie wiem czy jeszcze, taśmę filmową.

N. K-K Tak, to jest moja druga miłość, bo oprócz obrazów na płótnach, dużo pracuję z live-cinema performance i projekcjami-kolażami w przestrzeni. Teraz właśnie przygotowujemy się do pokazu z moim mężem. Tutaj spotykamy się zawodowo tworząc wspólny projekt live-cinema, który pokażemy latem w Vaasie. Praca z materią filmową zaczęła się też trochę przez mojego męża. Petteri pracuje w archiwum filmowym, w którym ma dostęp do starych taśm, odpadów filmowych, na których obraz już płowieje.

Wyobraź sobie więc mnie, osobę która uwielbia zbierać różne odpady, kiedy wchodzę do takiego archiwum i widzę dwa wielkie śmietniki wypchane taśmą filmową! Pozbierałam kiedyś kilka worków tej taśmy do mojej pracowni i tak to się zaczęło. Używałam tych taśm na różne sposoby. Wydrapywałam, wycinałam, rozpuszczałam i nadrukowywałam na nie obraz. Do tej pory mocno eksperymentuję z 16 i 35 milimetrową taśmą. Później trafiłam na bardzo dobry kurs filmowo-animacyjny na Akademii w Helsinkach prowadzony przez prof. Samiego van Ingena, to tam też pojawiła się moja miłość do projektora.

Switch on button 3


A.M-J O właśnie, o projektor też miałam zapytać. 

N. K-K Profesor przyniósł wielki przenośny projektor 35 milimetrowy i pokazywał nam różne techniki eksperymentowania z filmem. Uwielbiam bezpośredni sposób pracy, dlatego wykorzystywanie sprzętu analogowego sprawia  mi najwięcej frajdy. Kiedy wprowadzasz obraz, przypadkowo lub nie na taśmie filmowej, a później wrzucasz go do projektora wtedy twoja materia staje się ruchoma i zaczyna żyć! To jest totalne szaleństwo, którego nie potrafi wykonać żaden obraz na płótnie. Zatem druk, printmaking i taśma filmowa zaczęły tworzyć spójną całość w mojej praktyce artystycznej. Profesor Maija Albrecht powiedziała mi kiedyś, że grafika to nie jest jedynie gotowy obraz, czy poprawnie wydrukowana matryca. Grafiką może być odbicie twojej ręki, zgnieciony papier, rzucony cień lub odblask na ścianie. Dzisiaj pojęcie printmaking daje właśnie bardzo szerokie pole do działania. Dla mnie drukiem są prowadzone przeze mnie projekcje i performance filmowe. W czasie eksperymentalnego festiwalu filmowego Aave w Helsinkach (2015) pierwszy raz z moim mężem zrobiliśmy live-cinema performance. Używając sześciu projektorów filmowych i dwóch rzutników na slajdy stworzyliśmy nasz pierwszy piętnastominutowy performance. Nazwaliśmy go „Abstract City Symphony” i tak się zaczęło. Później zaczęłam też prowadzić warsztaty filmowe dla dzieci na których miałaś okazję być.

Printed corner, space projection, 2019

A.M-J Tak, to były bardzo interesujące (nie tylko dla dzieci) warsztaty.  

Wiemy zatem już jak pracujesz i skąd czerpiesz inspiracje, a powiedz, wiem, że artyści nie chcą na ten temat mówić, albo mówią rzadko, ale jakich artystów cenisz najbardziej? Czy masz swoich ulubionych? Dawni mistrzowie czy współcześni twórcy?

N. K-K Wiesz co? Cenię wielu artystów zarówno tych dawnych jak i współczesnych. Postrzegam sztukę jako ciągle dziejącą się jedną opowieść do której kolejni artyści dopisują swoje wątki. I tak, trudno byłoby dołączyć do tego opowiadania nie wiedząc co zostało zapisane w nim wcześniej. Te pozycje ulubionych, lub ważnych dla mnie artystów często się zmieniają. Jak byłam dzieckiem to przemawiało do mnie malarstwo Picassa, a teraz kocham jego ceramikę i wielkoformatowe wycinanki Matisse’a. Nadal znajduję inspirujące wątki w Surrealizmie, Dada i Konstruktywizmie. Ostatnio wróciłam do projektów tkanin Liubov Popovej, jednej z kluczowych postaci rosyjskiego ruchu awangardowego. Współcześni artyści to niezmiennie Julie Mehretu, a ostatnio dołączyły do niej Tess Williams i Anette Wesseling. Uwielbiam instalacje Jonathana Vivacqua, Alicji Bielowskiej i Kornela Janczego. Zatem artystów jest wielu. Ostatnio również mocno obserwuję artystów ilustratorów i designerów jak np. Malwina Konopacka. Jak widzisz to chyba nie możliwe wybrać tego jedynego.

A.M-J Dobrze, to nie będziemy drążyć tematu. To zupełnie wystarczy. Powiedz mi w jakim muzeum albo w której galerii chciałabyś zobaczyć swoje prace. 

N. K-K Wiesz co, jeszcze pewnie jakiś czas temu powiedziałabym że BWA w Bydgoszczy, bo od dziecka marzyłam o solowej wystawie w moim rodzinnym mieście. To marzenie już się spełniło, ale jest jeszcze kilka miejsc w których chciałabym zobaczyć swoje prace. No wiesz, wybrać się na swoją wystawę do Kisamy w Helsinkach, albo do Zachęty w Warszawie. Wenecja, Paryż, Berlin, albo jakaś mała galeria w garażu w Nowym Jorku! A tak na serio cieszą mnie każde projekty duże i małe, nawet te organizowane w starej szopie na wyspie Vartiosaari.  

A.M-J Opowiedz czym się teraz zajmujesz. Masz jakiś nowy projekt.

N. K-K Obecnie pracuję nad przygotowaniami mojej solowej wystawy, która odbędzie się pod koniec tego roku w galerii G w Helsinkach. Wiele zaplanowanych wcześniej projektów zostało odwołanych lub przełożonych z powodów, które dotykają ostatnio nas wszystkich. Również, szykuję projekt do grupowej wystawy w Vaasa Taidehalli, który pokazywany będzie w czerwcu. Pod koniec wakacji, jeśli wirus nie pokrzyżuje nam planów, wspólnie z Petterim będziemy pokazywać nasz nowy live-cinema performance, świętując dziesięciolecie istnienia artystycznej grupy Filmverkstaden w Vaasa. Liczę na to, że uda nam się zrealizować ten plan.

Flickering, collage on canvas, 2020


A.M-J
A twój mniejszy projekt Masz Collage

N. K-K Aaa, to ty już wiesz?

A.M-J Tak, już dawno polubiłam i się przyglądam.

N. K-K Masz Collage jest moim najnowszym projektem, który strasznie mocno mnie kręci. Z pozostałości moich prac graficznych zaczęłam robić zawieszki i bransoletki do noszenia na co dzień. To małe kolaże z papieru utwardzone żywicą. Są lekkie, kolorowe i wyjątkowe, bo każda bransoletka jest niepowtarzalna. Taki mały kawałek grafiki dla każdego. Masz Collage powstało w odpowiedzi na te wszystkie moje zbieraniny ścinek i odpadów graficznych skutecznie odkładanych do szuflady. Ten pomysł zrodził się z początkiem pandemii i był jak najlepszy sposób medytacji w pracowni. W tych małych kolażach widzę kompozycje moich dużych prac. Poza tym Masz Collage jest świetnym pomysłem na to, co zrobić z tymi pracownianymi odpadkami, taki kreatywny recykling.

A.M-J Czyli oprócz tego, że korona pokrzyżowała różne inne plany, to przyczyniła się też do nowych pomysłów.

N. K-K I do wielu bardzo dobrych decyzji. Zawsze wydawało mi się, że nie poradzę sobie bez mojej dodatkowej pracy na kontrakcie. Wydawało mi się że nie będę w stanie prowadzić pracowni bez pracy, która przynosi stałe dochody. Przez pandemię i chwilowe zamknięcie zrozumiałam, że dzielenie czasu na pracownię i dodatkową pracę nie zdawało egzaminu. Albo jedno, albo drugie. Teraz tylko i wyłącznie poświęcam się mojej pracy artystycznej totalnie wykorzystując swój czas w pracowni. To najlepsze co mnie spotkało przez pandemię.  

A.M-J Bardzo zaskakująca odpowiedź. Zbliżamy się powoli do końca naszej rozmowy, powiedz proszę gdzie można ciebie spotkać, gdzie można zobaczyć twoje prace.

N. K-K Strona internetowa, instagram, moje prace można również zobaczyć w grafotece, w Galleri G, na stronie Taiko, a mnie jako mnie, oczywiście w mojej pracowni.

A.M-J Twoja pracownia jest teraz w dzielnicy Roihupelto w Helsinkach.

N. K-K Tak, przeniosłam się z Vallila z maleńkiej pracowni do nowego miejsca. To  moje dumne trzydzieści metrów kwadratowych.

A.M-J Bardzo dziękuję za rozmowę, życzę ci z całego serca Kiasmy, Zachęty, biennale w Wenecji i jeszcze wielu innych.

N. K-K Dziękuję bardzo 

 

Natalia Kozieł-Kalliomäki w swojej pracowni, zdjęcie Iida Valkonen

       

strona internetowa: www.nataliakoziel.pl 

Facebook: https://www.facebook.com/natalia.koziel.portfolio/ 

Instagram: https://www.instagram.com/nataliakoziel_to_koziel/

Masz_collage: https://www.instagram.com/masz_collage/

                       https://www.facebook.com/maszcollage

Popularne posty